Witam! 😊
Dzisiejszy świat narzuca bardzo szybkie tempo życia. A może
to nie świat je narzuca, tylko my sami… Ciągle chcemy więcej, ciągle chcemy
zmian, ciągle za czymś biegamy, ciągle gonimy niedoścignione pseudo ideały… Żyjemy w Internecie i Internetem.
Potrzebowałam na chwilę odpocząć
od tego wszystkiego, chciałam się zastanowić, w którą stronę chcę iść z tym, co
tutaj się dzieję. Stąd też mniej było ostatnio blogowych wpisów, ale aktywnie
żyje Instagram. Dlaczego? Dlatego, że czegoś mi tu zaczęło brakować. Nie lubię
pisać nic na siłę, naciągane teksty mijają
się dla mnie z celem. Przez chwilę zapanował u mnie chaos i nie wiedziałam, co
tak właściwie chce Wam przekazywać.
Trochę też zaczęłam tęsknić za
pisaniem… Za pisaniem o czymś konkretnym, o czymś, co być może kogoś zmotywuje,
a być może komuś innemu poprawi nastrój. Chciałabym, żeby to miejsce nabrało
więcej ‘ducha’, żebyście przy okazji oglądania stylizacji, mieli możliwość ‘zawiesić
oko’ na kilku ciekawie złożonych literkach i żeby Was to choć na chwilę
zatrzymało. Mam cichą nadzieję, że to się uda, że i ja i Wy wytrwacie przy tych
zmianach i że zapanuje tu jeszcze lepsza atmosfera.😊
Zaczyna mnie przerażać kierunek w
jakim zmierzamy. Zaczyna mnie przerażać, że w wieku niespełna (jeszcze 😊) 21 lat,
tak często mówię, „za moich czasów”. Coraz częściej czuję się jakby ktoś
przeniósł mnie w czasie z jakiegoś innego świata.
Zaczęłam obserwować, że ludzie nie cieszą się z takich prostych rzeczy, które właściwie powinny sprawiać najwięcej radości, bo to one inicjują każdą kolejną sytuację, każde kolejne wydarzenie. Właściwie, ludzie jakoś mało się cieszą, tak po prostu. Ja sama na chwilę gdzieś tą radość zgubiłam. Nie ma na to czasu, bo ciągle jesteśmy w biegu. Mnóstwo pracy, domowych obowiązków i w końcu padamy, by za kilka godzin zacząć kolejny maraton. Nie ma czasu na rozmyślania, nie ma czasu na szukanie tych małych radości w tak ściśle dopiętym codziennym harmonogramie. A kiedy już mamy tą wyczekiwaną przez cały dzień ‘chwilę dla siebie’, co z nią robimy? Spędzamy ją najczęściej w tzw. Internetach. Co gorsza, nie szukamy w tym Internecie niczego wartościowego, nie sięgamy po ciekawe artykuły, tylko machinalnie przewijamy tablice, gdzie bombardują nas wyretuszowane, wyidealizowane zdjęcia, najnowsze produkty i później zatruwamy sobie głowę takimi bezwartościowymi treściami, które do nas dotarły.
Zaczęłam obserwować, że ludzie nie cieszą się z takich prostych rzeczy, które właściwie powinny sprawiać najwięcej radości, bo to one inicjują każdą kolejną sytuację, każde kolejne wydarzenie. Właściwie, ludzie jakoś mało się cieszą, tak po prostu. Ja sama na chwilę gdzieś tą radość zgubiłam. Nie ma na to czasu, bo ciągle jesteśmy w biegu. Mnóstwo pracy, domowych obowiązków i w końcu padamy, by za kilka godzin zacząć kolejny maraton. Nie ma czasu na rozmyślania, nie ma czasu na szukanie tych małych radości w tak ściśle dopiętym codziennym harmonogramie. A kiedy już mamy tą wyczekiwaną przez cały dzień ‘chwilę dla siebie’, co z nią robimy? Spędzamy ją najczęściej w tzw. Internetach. Co gorsza, nie szukamy w tym Internecie niczego wartościowego, nie sięgamy po ciekawe artykuły, tylko machinalnie przewijamy tablice, gdzie bombardują nas wyretuszowane, wyidealizowane zdjęcia, najnowsze produkty i później zatruwamy sobie głowę takimi bezwartościowymi treściami, które do nas dotarły.
Ja robię, a właściwie robiłam, bo
teraz to znacznie ograniczyłam, dokładnie tak samo. Cały dzień jestem zagoniona,
pracuje, przygotuję sesje, wykonuje domowe obowiązki, załatwiam różne sprawy,
późnym wieczorem biegam lub jeżdżę na rowerze i kiedy po 23:00 w końcu kładę
się do łóżka i włączam ulubiony serial z zamiarem obejrzenia go i jednocześnie odpoczynku, włączam też
socal media i sprawdzam co tam w sieci piszczy. Jakiś czas temu złapałam się na
tym i sama na siebie ‘pokręciłam głową’, zastanawiając się co ja właściwie robię,
że chyba coś mi się pozmieniało, ale nie w tym kierunku, w którym powinno…
Prowadzenie bloga i praca,
wymagają ode mnie praktycznie całodobowej aktywności w sieci, nie jest to wcale
takie straszne jak może się wydawać i da się pogodzić to z normalnym życiem,
bez obaw 😊. Ale mimo tego zrobiłam sobie ostatnio mały reset. Wyłączyłam telefon,
zamknęłam laptopa i wyszłam z domu, zupełnie sama… Nic odkrywczego - wiem, ale wystarczyło
mi zaledwie kilka godzin, by podjąć wiele decyzji, by zmienić nastawienie, by
oczyścić głowę z bombardujących instagramowych i fejbukowych wiadomości. Potrzebowałam
pobyć sama, by odnaleźć właśnie tą zagubioną radość z małych rzeczy. I udało się.
Od zawsze miałam wyraźną granicę,
między tym co traktuję jako pracę, a tym co jest moim życiem osobistym, jednak
przyspieszenie tempa, nowe projekty, wiele zmian, trochę mi zakłóciło na chwilę
tą moją sferę prywatną, która była i ma być kompletnie offline.
Teraz trochę inaczej patrzę na wiele
spraw, musiałam sobie o tym przypomnieć. Jeszcze bardziej doceniam to, że mam prawdziwych, realnych przyjaciół i
choć codzienne obowiązki w pewien sposób wymuszają na nas głównie kontakt onilne,
to dzięki temu jeszcze bardziej cieszą te
prawdziwe spotkania. Niezmiernie cieszy to, że mogę wyjść z kimś, na tak
uwielbiane przeze mnie wieczorne spacery z oprawą rozmowy. Ogrom radości
sprawia możliwość podzielenia się z kimś małym sukcesem i większą porażką w
rozmowie w cztery oczy. I co zawsze było dla mnie najważniejsze to, to, że
wiem, że co by się nie działo, jakiej głupoty bym nie zrobiła, zawsze jest
ktoś, do kogo mogę przyjść, nie napisać sms, czy wiadomość na Facebooku, ale
przyjść i ten ktoś będzie ze mną tak po prostu, fizycznie- prosta sytuacja zupełnie offline.
Zamiast narzekać na to, że muszę
siedzieć kilka godzin w pracy, cieszę się, że mogę iść do tej pracy, że ją mam.
Ba! Mam pracę, którą lubię i to nawet bardzo, dzięki której rozwijam swoje zamiłowania. Cieszę
się, że mam pasję, że mogę ją rozwijać, że tak wiele osób mi w tym kibicuje i
pomaga realizować, czasem naprawdę dziwne pomysły. Cieszę się, że nie muszę
biegać po lekarzach, że mimo tego, że czasem jest pod górkę, to zdrowie nie
płata mi większych psot. Cieszę się, a właściwie to ogromnie się cieszę, że
ktoś się cieszy dzięki mnie! I mam nadzieję, że i Ty po przeczytaniu tego tekstu,
wpuścisz do swojej codzienności więcej radości i też będziesz się cieszyć z
małych rzeczy.
To oczywiście nie działa tak, że przejdziesz się na spacer bez telefonu i będziesz później tryskać radością. Takie nastawienie tak naprawdę buduje się latami. Każdy ma gorszy dzień, kiedy nawet wygrana na loterii nie sprawi radości, a co dopiero jakieś tam wschodzące rano słońce, czy dobra kawa, więc rozumiem, jeśli masz taki dzień właśnie dziś, czytając to i pokręcisz na mnie głową, że co ja Ci tu wypisuję. Ja też miewam takie dni, ostatnio nawet były u mnie zdecydowanie za często, ale to właśnie przez taki gorszy czas i narastającą frustrację, poczułam, że to już ten moment, kiedy moja ta moja sfera osobista została tak bardzo przytłoczona przez czynniki zewnętrze, że prawie jej nie ma, że jest tyle spraw do załatwienia, że nie mam kiedy się cieszyć i przy tym nie widzę nic z czego mogłabym się cieszyć. Jednak taka chwila zastanowienia się pozwoliła mi złapać równowagę. Problemy oczywiście nie zniknęły, ale dzięki temu, że łapię takie małe rzeczy, które dają całkiem sporo radości, to i obowiązki i trudności wydają się jakieś takie mniejsze.
Te małe rzeczy to są drobiazgi, na
które na dobrą sprawę, nie zwracamy uwagi, ale jeśli ją zwrócisz, to gwarantuję
Ci, że zobaczysz ile masz powodów do radości i że jest ich mnóstwo! Zobaczysz,
że tak samo jak ja, jesteś prostą Dziewczyną, jesteś prostym Chłopakiem i wystarczą
proste rzeczy, żeby zaznać spokoju i radości. Nie potrzebujesz followersów na
Instagramie, nie potrzebujesz lajków Facebooku, nie potrzebujesz nowej torebki,
nie potrzebujesz najnowszego modelu telefonu, potrzebujesz na chwilę się
odłączyć, żeby dać szansę życiu na pokazanie co ma Ci do zaoferowania.
Świadomie kończę dziś z małym niedosytem, bo chcę żeby ten temat zachęcił Cię nieco do własnych przemyśleń, o tych prostych rzeczach i małych radościach. 😊
Życzę Wam pogodnego tygodnia!
Pozdrawiam!
13 komentarze
Po pierwsze, piękne zdjęcia, bardzo klimatyczne i przyciągające. Po drugie. Małe rzeczy potrafią zauroczyć i cieszyć. ostatnio z drobnych rzeczy czerpię dużo przyjemności.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :)
UsuńTo świetnie, że dostrzegasz małe rzeczy i tyle z nich czerpiesz, mam nadzieję, że to się będzie pogłębiać.
Pozdrawiam! :)
Niesamowity klimat zdjęć! :)
OdpowiedzUsuńWow niektore zdjecia powalaja na kolana ! Maja cudowny klimat i sa takie mega...hmm magiczna. Swietny post <3
OdpowiedzUsuńANGELIKA MARTKO BLOG
Cudowna sesja i cudowna kobieta :) Zachwycasz!
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog o modzie
Świetna sesja! Spodobała mi się sukienka ^^
OdpowiedzUsuńMój blog CAKEMONIKA ♥
piękne zdjęcia i cudowna Ty:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zdjęcia! Super look!
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do siebie.
Miłego dnia, xx Bambi
P.S na moim instagramie ruszył konkurs. Do wybrania bransoletka Soutache oraz kosmetyki!
Wow cudowna sesja <3
OdpowiedzUsuńhttps://xthy.blogspot.com/
Jak widać w prostocie jest też piękno <3
OdpowiedzUsuńpiękne, klimatyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńKochana też bardzo często mam wrażenie, że "cząstka" normalnego życia gdzieś skrupulatnie ucieka... Patrząc nawet na młodsze pokolenia mimo naszego młodego wieku już widać uderzającą różnice i chyba wcale nie idzie to w lepszą stronę.... Tak czy inaczej post daje do myślenia A zdjęcia mają swój urok i magię:) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWeszłam tu przez przypadek, ale chętnie posiedzę dłużej.
OdpowiedzUsuńBardzo mądre słowa jak ta tak młodą dziewczynę.
Po prostu cudownie, oczywiście obserwuje :)
Dziękuję za pozostawienie po sobie śladu! :)