Zazwyczaj to ja jestem przed obiektywem i niewiele osób wie, że uwielbiam jednak czasem stanąć po tej drugiej stronie. Osoby, które przebywają ze mną na co dzień już przyzwyczaiły się do tego, że zdjęcia robię częściej niż jem. 😂 To już chyba tzw. 'skrzywienie zawodowe'. A tak poważnie, robię bardzo dużo zdjęć z prostego powodu, choć najpiękniejsze wspomnienia zostają w naszej głowie, to jednak pamięć ludzka bywa zawodna i chyba nie ma lepszej 'przypominajki' niż powrót do fotografii. Obiektyw potrafi uchwycić wspaniałe momenty, dzięki czemu możemy je choć w małej cząstce zatrzymać. To jedna z najlepszych pamiątek, jaka zostanie z nami na zawsze.
Dzisiaj mam dla Was bardzo wyjątkową sesję, która była dla mnie ogromnym wyzwaniem i nie ukrywam, że pojawiły się obawy, czy sprostam zadaniu. Zadaniu dość trudnemu... Miłość jest tak niezwykłym zjawiskiem, że z jednej strony, jest masa możliwości by ją pokazać, a z drugiej strony jest to wielkie wyzwanie, by uchwycić choć ułamek jej magii. To chyba najpiękniejsza kwestia naszego życia, spotkanie na drodze tej właściwej osoby. Myślę, że nic bardziej nie wypełnia człowiek spokojem, niż przeświadczenie, że na wyciągnięcie ręki jest ktoś, kto zna i akceptuje Cię takim jakim jesteś, ale potrafi powiedzieć i potrząsnąć kiedy coś robisz nie tak. Że nie zależnie od tego, co się wydarzy, jakie głupstwa popełnisz i w jakie nie wpadniesz tarapaty, ta osoba zawsze poda Ci rękę, byś wrócił na swoją ścieżkę. Dla każdego objawia się ona w nieco inny sposób, to naturalne, jednak myślę, że każdy zgodzi się, z tym, że ta prawdziwa miłość to przede wszystkim zaufanie, bezpieczeństwo, spokój.. I choć jest to też pewnego rodzaju podjęcie odpowiedzialności, to taka odpowiedzialność jest jednocześnie naszym motywatorem, by dbać o to, co budujemy, o to, by kogoś nie zawieść i o to, by druga osoba czuła w nas oparcie. Nie chodzi o to, by skakać za sobą w przysłowiowy ogień, chodzi o to, by po prostu być. Pomimo sztormów, burz, nawałnic - być zawsze obok. Czasami nie trzeba nawet słów, wystarczy tylko obecność i chyba to jest właściwy klucz. 😊
I można by się rozpisywać tak bez końca, (a jak wiecie, czasem mi się to zdarza😊), jednak na dziś już zakończę. Zostawiam Was z ułamkiem mojego pierwszego projektu jako wedding planner, czyli zimowej sesji narzeczeńskiej. Pomimo mrozu, opadów śniegu i pochmurnego nieba, myślę, że udało nam się wyczarować 'fajne rzeczy'. 😊
Bardzo dziękuję Paulinie i Adamowi za zaufanie i za to, że powierzyli mi wykonanie niezwykłej pamiątki na całe życie. I tym samym, już dziś życzę im samych magicznych chwil, przepełnionych miłością we wspólnym życiu! ♥
8 komentarze
Dobrze się spisałaś :) Wyszło ładnie, magicznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :)
UsuńŚliczne zdjecia ;*
OdpowiedzUsuńhttps://xthy.blogspot.com/
jakie wspaniale zdjecia <3 <3
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
Miłego wieczoru, xx Bambi
prześwietna ta sesja na zewnątrz!
OdpowiedzUsuńBoże cudowna sesja idzie sie zauroczyć <3
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/02/recenzja-fotoksiazki-prezent-last-minute.html
Dziękuję! :)
UsuńDziękuję za pozostawienie po sobie śladu! :)